środa, 24 stycznia 2018

W RĘKACH ANIOŁA

W RĘKACH ANIOŁA
 Prawdziwą swą wartość ujrzysz nie w lustrze, ale w darze z siebie – w tym, co wspaniałomyślnie oddasz komuś, kto dać ci nic nie może.
W pewnej baśni, do wrót chałupy chorego i opuszczonego starca, zapukała dziewczynka – sierota. Kiedy dał jej coś zjeść i jakieś odzienie, mała z miotłą i ścierką zabrała się za porządki. Za parę godzin w chałupie było czysto jak nigdy dotąd. A kiedy chciała sobie pójść dalej, starzec poprosił ją, by została. Tak się stało i dość szybko pokochał ją jak córkę. Trudno powiedzieć, czy była ładna, bo zawsze jakoś zakrzątania i zatroskana, a twarz często zasłaniały jej bujne i długie włosy w kolorze słońca. Dlatego nazwano ją Słonecznicą, bo i miała w sobie to ciepło, blask, radość wobec każdego. A potrzebujących tego potrafiła odszukać w całej okolicy i udzielić z siebie czegoś, co przynosiło ulgę czy pociechę. Dziewczyna wyrosła już ponad słoneczniki w ogrodzie, gdy nawiedził tamtą krainę głód. Mimo, że mieli trochę zapasów, to szybko je rozdała bardziej potrzebującym. Wkrótce nie mieli już nic. Słonecznica siedziała więc u stóp swojego przybranego ojca i śpiewała mu, by zapomniał o niedoli. Wtedy ktoś zastukał do drzwi i stanął w nich starzec tak obdarty słaniający się na nogach, że biedniejszego nie było chyba od początku świata. – „Nie mamy nic, czym cię możemy wspomóc czy ugościć.” – powiedziała Słonecznica. – „Ja proszę tylko o jakąś koszulinę na grzbiet” – powiedział gość. – „Ale na Boga, nie mam nic takiego” – odrzekła ona. A on: „Masz, dziewczyno. – Masz te piękne złote włosy. Daj mi je, to utkam sobie koszulę.” Zapłakała Słonecznica nad swoim skarbem, lecz sięgnęła po nożyce i oddała włosy biedakowi. A ten podszedł do warsztatu tkackiego i zaczął te włosy rozplatać, splatać i tkać… Powstająca tkanina była tak złocista, że patrzeć na nią trudno było. Biedak zarzucił ją w końcu na ramiona, podziękował i ruszył przed siebie. Słonecznica z ojcem stali w progu i nie mogli uwierzyć, jak tamten wyprostował się i szedł coraz bardziej majestatycznie. A owa złocista tkanina rosła na nim i powiewała, aż zaczęła unosić go w górę, zamieniając się w złocistą chmurę, a potem w niewyobrażalnie piękną gwiazdę. Oboje więc uklękli i pochylili głowy słysząc, jak ktoś ich błogosławi głosem i z gwiazdy Anioła.


Każdy z nas, mając coś w sobie czy u siebie – nie doceniając tego lub przeceniając – nie wie, kiedy przebrany Anioł przyjdzie go o to poprosić i z czym odejdzie. I czy to coś zostanie zmarnowane, bo zatrzymane, czy przemienione w wieczne złoto, bo oddane. Wszystko zależy od tego, do czego się przedtem przywykło…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz