poniedziałek, 8 czerwca 2015

NAJMNIEJSZY ANIOŁ

NAJMNIEJSZY ANIOŁ

Daleko stąd, jest takie miejsce, w którym mieszkają Anioły. Każdy inaczej widzi Niebo Aniołów. I to jest w nim najpiękniejsze. Panuje tam nieustający rozgardiasz. Bo każdy Anioł ma skrzydła pełne roboty.
Co jakiś czas Tadeusz Anioł zwołuje nieopierzone jeszcze anioły do magazynu i daje każdemu po parze skrzydeł. Właśnie grupa Aniołów skończyła dziesięć lat. To czas, by nabierać wprawy w anielskiej sztuce. Młode Anioły są dość niewinne, by kochać całym sercem a zarazem dość już samodzielne, by wyruszyć na ziemię.
Na wołanie Tadeusza Anioła, dziewczęta i chłopcy ustawili się pod drewnianymi drzwiami magazynu zgodnie z tradycją: od największego, do najmniejszego. Ile było tam oczekiwania! Na samym końcu stanął Najmniejszy Anioł.
Tadeusz Anioł rozdawał skrzydła, zdejmując je z półek. Każdą parę układał delikatnie na plecach małych aniołów. I tak, para za parą, anioł za aniołem. Aż, kiedy dotarł na sam koniec kolejki, zdziwił się Tadeusz Anioł. Raz jeszcze przejrzał dokładnie wszystkie półki i w końcu poddał się.
-„Nie ma”- powiedział.
-„Nie ma”- powtórzyły Anioły.
-„Nie ma czego?”- zapytał najmniejszy.
Słowa utknęły staremu Aniołowi w gardle jak ciężkie kamienie. Ale nie mógł już dłużej ukrywać tego, co i tak już wszyscy zauważyli.
-„Nie ma już żadnej pary skrzydeł” – odpowiedział Tadeusz Anioł.
-„Zawsze są”- odparł Najmniejszy Anioł i poszedł ich szukać.
Kiedy wrócił z magazynu, nikt nie spojrzał mu w oczy. Starali się coś mówić, ale czymże są słowa bez skrzydeł?
Odszedł płacząc.
Wieczorem z daleka obserwował, jak jego przyjaciele z coraz większą wprawą szybują po niebie. Anioły były jeszcze bardzo młode i żaden nie wiedział, jak teraz rozmawiać z Najmniejszym, jak bawić się z nim.
Dlatego Najmniejszy Anioł poszedł po radę do Pana Stanisława, który był jedynym człowiekiem w anielskim niebie. On wiedział już co się stało, więc utulił malca a potem zapytał:
-„Masz odwagę?”
-„Mam” – odparł Anioł.
-„Masz rozum?”
-.Mam” – odparł raz jeszcze.
-„Masz serce?” – pytał dalej
-„Mam” – powiedział coraz bardziej zdziwiony chłopiec
-„To masz skrzydła!”- wykrzyknął Pan Stanisław.
Najmniejszy Anioł zerknął za siebie. Ale od słów nawet jedno piórko mu nie urosło. Odszedł więc.
Ranek obudził się wcześnie. To właśnie teraz Anioły miały odbyć swój pierwszy lot. Najmniejszy chciał ich pożegnać. Usiadł więc na skraju nieba i patrzył, jak jego rówieśnicy skaczą w przestrzeń rozprostowując skrzydła.
Aż nagle usłyszał w sobie pierwsze pytanie: „Masz odwagę?” Czuł ją w sobie teraz i zrobił coś zarazem odważnego, jak i szalonego. Uchwycił się długiej sukienki przyjaciela i sfrunął razem z nim. Trudno opisać to, co czuł.
Anioły, które frunęły teraz obok niego fikały koziołki, bawiły się i chwytały ptaki za skrzydła. Ale Najmniejszy być uważny. Rozglądał się więc wokół. I wtedy zauważył coś, co najpierw go zainteresowało a potem zaniepokoiło. Tuż obok przelatywał niewielki samolot. A właściwie krztusił się i kasłał usiłując złapać równowagę. Najmniejszy Anioł zaczął wołać przyjaciół, ale jego słaby głos ginął w świście wiatru. Wtedy usłyszał w sobie po raz drugi głos: „masz rozum?”. Skoczył więc na kadłub samolotu. Spojrzał jeszcze w przerażone oczy pilota i sięgnął do wszystkich swoich anielskich umiejętności. Powstrzymał awarię na tyle, by samolot mógł wylądować bezpiecznie na najbliższym lotnisku. Najmniejszy pomachał przyjaźnie zdumionemu pilotowi i zeskoczył na dach, nad którym przelatywali. Przez właz na jego szczycie wszedł do budynku. Przechodząc białym, cichym korytarzem domyślił się, że jest w szpitalu. Szedł więc spokojnie i kiedy mijał kolejne drzwi, usłyszał płacz. Drzwi skrzypnęły, kiedy wchodził do małego pokoju. Leżała tam dziewczynka, która zauważyła go dopiero, gdy usiadł na skraju łóżka.
-„Nie mogę zasnąć. Boję się, że już nigdy nie obudzę się po operacji”- zwierzyła się ufnie.
Anioł był jeszcze taki młody i nie wiedział, co może powiedzieć ciężko choremu dziecku. Wtedy po raz trzeci usłyszał w sobie znajomy głos pytający go: „masz serce?”.
-„Jeśli wypoczniesz, będziesz miała więcej siły, żeby wyzdrowieć. Będę więc siedział tu przy tobie i trzymał Cię za rękę tak długo, aż zaśniesz.”- obiecał.
I tak się stało. Opowiedział dziewczynce wszystkie bajki, które znał, zaśpiewał wszystkie kołysanki, które pamiętał. I usnęła spokojnie.
Zostawił na jej czole anielski pocałunek, który nazywają anielskim błogosławieństwem i poszedł dalej.
Jeszcze tego dnia pomógł staruszce znaleźć okulary, opatrzył małemu kociakowi zranioną łapkę i przeprowadził przez kładkę nad rwącą rzeką dwoje dzieci.
Słońce z wolna zaczerwieniło się, dając znać, ze zbliża się wieczór. To znak dla wszystkich małych Aniołów, które po zachodzie muszą wracać do domu. Wtedy na ziemię zlatują doświadczeni, dorośli anielscy ratownicy. Najmniejszy ruszył więc tą samą drogą, którą przyszedł. Wszedł do budynku szpitala. Na znajomym korytarzu zatrzymał się. Znów zaskrzypiały drzwi, kiedy wchodził do pokoju. Dziewczynka spała uśmiechając się przez sen. Na stoliczku obok łóżka znalazł kartkę:
List do mojego Anioła.
Operacja udała się.
Postanowiłam wyzdrowieć.
Dziękuję”.
Zabrał kartkę z sobą, na znak, że tu był i poszedł dalej wspinając się po schodach na dach. Właśnie nad budynkiem przelatywał samolot. Pilot wracał szczęśliwie do domu i tym razem nie zdziwił się widząc, jak na skrzydło samolotu wskakuje drobna postać. Jego oczy były radosne i wdzięczne. Już za chwilę Najmniejszy Anioł usłyszał szum skrzydeł: to jego przyjaciele wracali do domu. Jeden podfrunął blisko, żeby zabrać w podniebną podróż do domu bezskrzydłego Anioła.
To był naprawdę ciężki dzień. Wszystkie młode anioły opowiadały o tym, czego doświadczyły a Najmniejszy czuł się jednym z nich.
Zanim położył się spać, odwiedził Pana Stanisława. Staruszek czekał na niego w progu. Tym razem nie zapytał, tylko stwierdził:
-„Masz odwagę, masz rozum i masz serce”

-„Mam skrzydła”- odpowiedział uśmiechając się Najmniejszy Anioł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz