sobota, 14 lutego 2015

ANIOŁY W TRAMWAJU


ANIOŁY W TRAMWAJU

W pewien zimowy, śnieżny poranek Anioł Stróż o imieniu Ksawery rozglądał się po tramwaju, uważnie przypatrując się ludziom.
Ten nie potrzebuje Anioła Stróża – myślał – ta pewnie też nie. Ten też już ma jakiegoś O, a może ono? „
 – O, przepraszam nie zauważyłem Cię  –  powiedział do Gabriela który widząc, że samotny Anioł Stróż jakoś dziwnie patrzy na jego podopiecznego mocniej otulił małego chłopca  ramieniem.
A co ty tu w ogóle robisz? Nie powinieneś teraz być  z...
Powinienem, ale ona przestała już we mnie wierzyć. W ogóle przestała wierzyć w Anioły. No więc chodzę tak i szukam, może ktoś mnie potrzebuje...
Oboje rozejrzeli się po tramwaju, w którym oprócz ludzi tłoczyły się tez ich anioły stróże. Panował miły przedświąteczny gwar – pasażerowie rozmawiali ze sobą albo patrzyli w szybę wzorkiem pełnym nadziei. 
Anioły Stróże natomiast śmiały się srebrzyście, wymieniały najnowsze plotki i dyskutowały o swoich podopiecznych. Jeden z nich, ten który śmiał się najgłośniej, opowiadał właśnie jak to Jacek zapomniał wczoraj najpierw to czegoś do pracy, potem rękawiczek a na końcu nie zamknął drzwi, w związku z czym trzy razy wracał się do domu. Kiedy skończył opowiadać, cały tramwaj, a przynajmniej jego anielska część, wybuchła gromkim, serdecznym i ciepłym śmiechem, jakby litując się tym samym nad ludzką skłonnością do permanentnego zapominania rzeczy niezbędnych.
Ale na szczęście, dzięki mojej pomocy, zdążył do pracy – dodał jeszcze, z wyrazem triumfu na twarzy.
Po wysłuchaniu opowieści wszyscy zatopili się w rozmowach z najbliższymi współpasażerami. Jedni wychodzili, drudzy wchodzili, pożegnalnym i powitalnym okrzykom nie było końca, a pośrodku tego wszystkiego stał Ksawery i rozpamiętywał dawne czasy.
Kiedyś wszystko było inaczej – myślał – Zawsze miałem mnóstwo roboty i byłem taki szczęśliwy. W deszcz nosiłem nad jej głową parasol, w zimowy i śnieżny dzień przypominałem o czapce, rękawiczkach i szaliku. Latem przeganiałem chmury, wiosną budziłem kwiaty do życia a jesienią przyozdabiałem drzewa w różnobarwne liście. Przyszywałem urwane guziki, znajdowałem zgubione berety, odpędzałem natrętne myśli. Nocą strzegłem jej snów, słuchałem bicia serca i odgarniałem włosy z czoła A teraz? Teraz wszyscy dookoła są szczęśliwi a ja jestem sam. Aurelia przestała wierzyć w anioły, a ja nie mam gdzie się podziać. Jak ona sobie teraz radzi? Przecież zawsze czegoś zapominała.
I kto jej teraz przypomina o rękawiczkach? O szaliku?”
Pogrążając się coraz bardziej w smętnych rozmyślaniach i zastanawiając się gdzie teraz może być Aurelia i czy aby na pewno założyła czapkę, Ksawery nie zauważył dziecka, które stanęło naprzeciwko i przyglądało mu się z rosnącą ciekawością. 
W końcu, bardzo nieśmiałe, z rumieńcami na twarzy zapytało: „Czy pan jest Aniołem Stróżem?”.
Dziecko było dosyć cudaczne. Miało czerwony berecik na głowie, granatowy szalik i takież same rękawiczki. Ubrane w czarną kurteczkę spod której widać było dwie chudziutkie nóżki w różowych rajstopkach stało naprzeciwko i już bez trwogi, lecz z ogromną ciekawością i wyczekiwaniem, trzepocząc długimi rzęsami, patrzyło się na anioła. Ksawery natomiast zupełnie zaskoczony nie wiedział co powiedzieć. 
Pierwszy raz zdarzyło mu się być widzianym przez dziecko, ba, przez kogokolwiek. Rozejrzał się po tramwaju, ale wszyscy ludzie zajęci byli sobą i zdaje się że nikt oprócz tej małej dziewczynki go nie widział. Ksawery nie miał bladego pojęcia co należy zrobić w takiej sytuacji. Pomyślał, że może w instrukcji, którą dostał jak zachowywać się w tramwaju (osobne dotyczyły domów, sklepów, parków itp.) było coś na ten temat ale po dłuższym namyśle stwierdził że nie. Nawet małym druczkiem. 
Tak więc zwrócił swą piękną anielską twarz w stronę dziecka, które było już wyraźnie zniecierpliwione i markotne:
Eee – powiedziało – pan wcale nie jest aniołem stróżem Gdyby pan nim był to by pan coś powiedział
Ksawery nadal stał nic nie mówiąc. Wolał nie powiedzieć nic niż powiedzieć coś, czego by potem żałował.
No niechże pan coś powie – nalegała dziewczynka – stoi pan tak tu i stoi i tylko się patrzy i nic nie mówi. Kim się pan tutaj opiekuje?
Ja? – powiedział Ksawery i natychmiast zachwycił się barwą swego ziemskiego głosu – ja nie zajmuje się nikim
Iiii, ależ pan jest kłamczuch –  odpowiedziało dziecko z uśmiechem – musi się pan kimś opiekować. Każdy Anioł Stróż kimś się opiekuje a mnie się nie da oszukać proszę pana. Wacek ostatnio chciał mi na przykład dać za dwie szklane kulki lizaka, ale ja mu powiedziałam że jest głupi bo dwie szklane kulki to więcej niż lizak i...
Nieładnie jest komuś mówić, że jest głupi – skarcił ją Ksawery, jednak po chwili porzucił moralizatorski i surowy ton. Popatrzył dziewczynce głęboko w oczy, na co dziecko speszyło się wyraźnie, wbiło wzrok w podłogę i zaczęło kręcić się niespokojnie. Po chwili zwróciło swoją czerwoną, załzawioną twarz na Ksawerego i powiedziało piskliwym, pełnym smutku głosikiem:
Ja naprawdę nie chciałam mu tego powiedzieć – łkało – ale niech pan powie sam, przecież dwie szklane kulki to jest naprawdę więcej niż lizak
Tu mała dziewczynka zaniosła się rozdzierającym płaczem, który w sekundę wypełnił cały tramwaj, co oczywiście ściągnęło nie tylko uwagę wszystkich znajdujących się w nim aniołów, ale przede wszystkim ludzi. Szczerze powiedziawszy, trudno im się dziwić; widząc dziecko, które od jakiś 20 minut najpierw rozmawia samo ze sobą, by za moment wybuchnąć potwornym płaczem, trudno zachować obojętność. 
Przy Stefci natychmiast znalazła się jakaś starsza pani
          – Dziecko kochane, co się stało? Gdzie jest Twoja mamusia? Sama jesteś?
Stefcia widząc, że ściągnęła uwagę całego tramwaju powstrzymała swój płacz, zrobiła mądrą minkę i odezwała się suchym, rzeczowym tonem:
Moja mamusia jest w domu i sprząta, a tatuś robi zakupy. A ja nie jestem tutaj sama –  tu wskazała na pustą przestrzeń przed siebie, a w zasadzie na Ksawerego.
Starsza pani pokręciła z dezaprobatą głową i już miała wygłosić jakąś dykteryjkę na temat tego, jak to rodzice nie zajmują się swoimi dziećmi, kiedy jej Anioł Stróż pociągnął ją za płaszcz, na co starsza pani przypomniała sobie, że właśnie musi wyjść. Rzuciła Stefci „Wesołych Świat” i już jej nie było.
Poszła sobie. Stara jędza – powiedziała już całkiem uspokojona Stefcia.
Ksawery znowu się skrzywił na tą „starą jędzę” jednak nie mając już siły nikogo strofować zapytał się dziewczynki:
A gdzie jest właściwie twój Anioł Stróż?
A bo ja wiem? Pewnie gdzieś tutaj - Stefcia zrobiła nieokreślony gest.
Ksawery rozejrzał się jeszcze raz uważniej po tramwaju szukając jakiegoś samotnego Anioła Stróża oprócz siebie. W końcu, na samym początku tramwaju zauważył dwóch rozprawiających o czymś żywo Aniołów, którzy znacznie oddalili się od swoich podopiecznych, bowiem ich białe szaty prawie zupełnie straciły swój blask „Ale który z nich jest Stefci? – myślał – pewnie ten stojący bliżej okna. Tak to na pewno on”. Upewniwszy się, że Stefcia nie jest tu sama podjął przerwaną rozmowę;
Znasz może kogoś kto potrzebuje Anioła Stróża? – spytał Ksawery smutno stracił bowiem już wszelką nadzieję.
Stefcia zrobiła wielkie oczy:
            – Jak to? To pan naprawdę nie ma się kim zajmować?!
Dziewczynka była bardzo zaszokowana. Prawdopodobnie bardziej niż wtedy, kiedy prosząc o wielkiego pluszowego misia otrzymała przez pomyłkę kolejkę elektryczną. Ksawery zrobił smutną minę:
Ano nie ma.  Ona przestała już wierzyć w Anioły a ja zostałem bezrobotny
Słysząc to Stefcia zdziwiła się jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe.
           – Przestała wierzyć w Anioły?!  Przecież wszyscy w nie wierzą! Nawet Wacek, ten który za dwie szklane kulki chciał mi dać lizaka, ale ja mu powiedziałam że jest głupi bo ...
Już mi to opowiadałaś Stefciu – przypomniał jej Ksawery.
A tak...
Stefcia strapiła się nieco jednak już po chwili ciągnęła dalej:
Ale widzi pan nawet on wierzy w Anioły. Wie pan co... ja to znam takiego Ignasia, co mieszka w naszej kamienicy On chyba nie ma Anioła Stróża bo ciągle chodzi smutny i zmartwiony i tylko coś mamrocze pod nosem że jakiś dziekan, nie daje mu świętego spokoju Ja nie wiem dlaczego świętego, bo ja się tam na tym nie znam ale on na pewno nie ma Anioła Stróża A mamusia mówi, że jemu ciągle jakieś nieszczęścia na głowę spadają.  Ja tam nie wiem dlaczego na głowę bo ja nigdy nie widziałam, żeby jakieś nieszczęście spadało na głowę, ale skoro mamusia tak mówi to pewnie jest prawda. Ale ja już niestety panie Aniele muszę tu wysiąść, bo się spóźnię na obiad, a tatuś bardzo tego nie lubi.  Ale jak pan chce to może pan iść ze mną – powiedziała Stefcia uśmiechając się szeroko, z wyraźną nadzieją w glosie.
Ksawery rozejrzał się jeszcze raz po tramwaju. Ludzi i Aniołów było już znacznie mniej więc nietrudno było mu zauważyć opiekuna Stefci, który nawet nie wstał z miejsca, by wyjść z tramwaju. Prawdę mówiąc, zapomniał on w ogóle o istnieniu dziewczynki, co się raczej z reguły Aniołom nie zdarza. Pogrążony w gorącej dyspucie bez wahania zgodził się na prośbę Ksawerego. I tak oto nasz bohater wysiadł razem z uśmiechniętą od ucha do ucha Stefcią, stając się jej Aniołem Stróżem na czas nieokreślony.
Przeżyli razem mnóstwo wspaniałych przygód, które wiele lat później, dorosła już Stefania wspominała z prawdziwym rozrzewnieniem, głowiąc się, jakim cudem z każdej opresji wychodziła cało. Jak większość dorosłych, zapomniała, że była to zasługa jej Anioła Stróża. Ale nie martwmy się, one nie są pamiętliwe. Wystarczy, że codziennie wieczorem postawimy im przy oknie mały spodeczek mleka. Powiem Wam w sekrecie, że Anioły je uwielbiają!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz