czwartek, 7 lutego 2019

BYŁA ANIOŁEM O:)



Była Aniołem


Zawsze wyglądała na zwyczajną dziewczyną, miała problemy jak każdy, ale spotykały ją też mniejsze i większe radości.
Wszystko było niby takie szare, nijakie, ale jednocześnie normalne i dość pospolite. Jednak od zawsze wierzyła w anioły...

Anioły były jej przystanią, jej światem marzeń, JEJ światem... Wiedziała, że nigdy nie zostaje sama w domu, jej pokój był wypełniony uskrzydlonymi przyjaciółmi. Czuła ich obecność, często z nimi rozmawiała. Każdej nocy jej Anioł Stróż, ten ulubiony, który znał i cenił ja najbardziej, siedział na szafie obok jej łóżka. Widziała go, dla niej ten blask nie był tylko odbiciem świecącej za oknem latarni, ona czuła, że tam siedzi właśnie On. Dla niej nie było strasznej i ciemnej drogi przez las, bo zawsze kiedy tego potrzebowała brała za rękę swojego niewidzialnego przyjaciela. Każdy egzamin zdawała, bo w razie kłopotów on szeptał jej na ucho odpowiedz. To był jej własny świat, nie mogli wejść do niego zwykli ludzie...

Nagle jej życie zaczęło się zmieniać. Czuła, że wreszcie jest szczęśliwa, a powodów miała miliony. Wszystko było cudowne, absolutnie genialne! Kiedyś ktoś powiedział jej, że ma "anielski uśmiech" i dopiero wtedy zauważyła, że stała się aniołem... Płakała ze szczęścia, przecież zawsze chciała być jednym z nich. Teraz miała prawdziwe śnieżnobiałe skrzydła, niezwykle promienna twarz,
a blask jej oczu sprawiał radość wszystkim, których napotykała na swojej drodze. Mogła latać! Każda sytuacja, nawet beznadziejna stała się jasna, przejrzysta...
Uśmiech nie schodził z jej rumianej twarzy. Miała wielu przyjaciół, lecz tylko jednemu zdradziła swoją tajemnice, tylko dla niego mogła być aniołem, gdy jej to powiedział wtedy nikt nie mógł być bardziej szczęśliwy niż ona. Wiedziała, że za kilka tygodni, dni, a może godzin ów przyjaciel również dostanie swoje zasłużone skrzydła i będą latali razem, będą szczęśliwi razem, będą razem, będą...

Przyszedł dzień, którego nigdy nie zapomni... Dziewczyna zobaczyła, że skrzydła powoli wypadają, blask jej czarnych ślicznych oczu bladł, a niezwykły przyjaciel, który miał stać się aniołem jak ona, zniknął bez śladu. Wtedy, gdy leciała po raz ostatni, zobaczyła jak wszyscy patrzą na nią z zazdrością i chcą aby w końcu jej się coś nie udało. Upadła! Nikt jej nie pomógł! Długo leżała bezsilna! Nikt nie widział... już nikt jej nie podziwiał, nikt nie zazdrościł, każdy zerkał nieśmiało z odrazą. Była bezradna, płakała... Wstała! Jednak nigdy nie wróciła już do swojej świetności. Obite serce dawało o sobie znać zawsze, kiedy wracała wspomnieniami do tych kilku tygodni prawdziwego szczęścia, już nie miała siły by być aniołem, odszedł przyjaciel... Ludzie ją znienawidzili,
zostałaby sama gdyby nie anioły, które nigdy jej nie opuszczą. Już tylko przy nich potrafi się śmiać. Czuje, że kiedyś była jednym z nich, może jeszcze kiedyś, może wróci... O:)

autor Gosia


poniedziałek, 16 kwietnia 2018

ANIOŁKI


ANIOŁKI

Pewnego razu, wysoko w niebie, na jednej z chmurek, odbyło się spotkanie aniołków. Spotkania takie odbywały się bardzo rzadko, a w zasadzie to prawie nigdy, bo aniołki są bardzo zapracowane.
Każdy z aniołków ma pod opieką jedno dziecko i musi dbać o nie do czasu aż dorośnie i stanie się samodzielne. Gdy to nastąpi bierze pod opiekę następne dziecko i tak w kółko. Dlatego właśnie aniołki są tak bardzo zapracowane i nie mają czasu na spotkania, bo muszą ciągle kimś się opiekować.
Sprawa była jednak poważna i wymagała spotkania wszystkich aniołków. Do nieba dotarł bowiem list od diabełka Smoluszka, który skarżył się, że ostatnio on i inne diabełki mają bardzo dużo pracy. Aniołki kilkakrotnie odczytały głośno list i zaczęły zastanawiać się nad przyczynami coraz większej ilości źle wychowanych dzieci – bo problem dotyczył właśnie dzieci. Do Smoluszka i jego kolegów trafiają wprawdzie dorośli, którzy źle postępowali w swoim życiu ale prawie zawsze było to wynikiem złego wychowania w dzieciństwie.
- Czy to możliwe, że zaniedbujemy swoje obowiązki? - zastanawiały się aniołki - przecież każdy z nas stara się aby jego podopieczny był szczęśliwy.
List nie pozostawiał jednak żadnych wątpliwości. Smoluszek pisał w nim, że wcześniej trafiali do niego tylko ci, którzy w dzieciństwie nie chcieli być grzeczni, a teraz zaczęły trafiać osoby, które jako dzieci starały się być grzeczne, ale z niewiadomych przyczyn zaczynały postępować źle i właśnie tak później postępowały w swoim dorosłym życiu.
Mijały godziny i żaden z aniołków nie potrafił znaleźć rozwiązania tej trudnej sytuacji. W pewnym momencie zjawił się Smoluszek. Usiadł na jednej z chmurek i powiedział:
- Problem tkwi w tym, że ludzie zaczęli troszczyć się tylko o siebie. Stają się egoistyczni i nieczuli. Nie rozumieją, że ktoś może być inny co nie znaczy, że gorszy, czy lepszy. Rodzice przestali zwracać swoim dzieciom uwagę na problemy innych dzieci i te rosną w przeświadczeniu, że nikt dookoła się nie liczy. Dzieci czerpią radość tylko z gier komputerowych i telewizji często zapominając o zabawach z kolegami i koleżankami. A jeżeli jakieś dziecko nie może z różnych powodów w coś się bawić, to zamiast zmienić zabawę aby wszystkim pasowała, zaczynają się z niego śmiać. Jeżeli nikt tego nie zmienia, to takie dzieci w dorosłym życiu nie umieją innym współczuć ani pomagać, postępują egoistycznie i źle i tego samego uczą swoje dzieci.
Aniołki wysłuchały Smoluszka w wielkim skupieniu.
- Chmm ... - przerwał ciszę aniołek Wojtuś i podrapał się po aureoli – trochę mi wstyd, bo teraz zauważam, że zawsze robiłem wszystko w trosce o swojego podopiecznego i nie zwracałem uwagi na innych, przez co on też sie tym nie interesował.
- Ja robiłem tak samo - powiedział ktoś ze zgromadzonych.
„ I ja”, „i ja”, „i ja też” - zaczęły przyznawać się kolejne aniołki.
Słuchając tych wypowiedzi Aniołek Marcin wstał, zatrzepotał skrzydłami i oświadczył:
- Moja podopieczna urodziła się bardzo chorowita i słabiutka przez co wiele dzieci śmiało się z niej, ale nie wiedziały, że wewnątrz była bardzo miłym dzieckiem i do tego wspaniale śpiewała. Oceniały ją, a wcale jej nie znały. Ale były też dzieci, które ją lubiły i były dla niej miłe.
- Znam twoją podopieczną, to Beatka, z którą koleguje się moja Marysia i uważa ją za swoją najlepszą przyjaciółkę – powiedział aniołek Zenuś.
- A mój Grześ urodził się bez dłoni – powiedział nagle Krzyś. Ale na szczęście w jego otoczeniu znajdowały się mądre dzieci, które wiedziały, że to bez znaczenia, bo Grześ jest wspaniałym chłopcem i kolegą. Jest bardzo lubiany i często razem się bawią. Nie wszystkie dzieci są egoistyczne i nietolerancyjne.
W tym momencie znowu odezwało się wiele głosów popierających Krzysia – bo przecież jest wiele bardzo dobrych i grzecznych dzieci. Rozpoczęła się głośna dyskusja, padały przykłady dzieci dobrych i grzecznych oraz złych i niegrzecznych.
- Co zatem zamierzacie? - przewał dyskusję Smoluszek.
Niestety jesteśmy dla ludzi niewidzialni i nie możemy też z nimi rozmawiać – odpowiedział Piotr. Możemy natomiast wnikać w ich sny i właśnie w snach będziemy starać się pokazywać swoim podopiecznym co jest dla nich dobre a co złe. W ciągu dnia natomiast, jeżeli jakieś dziecko będzie miało zamiar zrobić coś złego, to aniołek, który się nim opiekuje będzie mu podpowiadał aby tego nie robiło.
Wszystkie aniołki zgodziły się z tym pomysłem i szybciutko poleciały do swoich podopiecznych.
Od tamtego spotkania aniołki starają się nie tylko dbać o dobro dzieci, którymi się opiekują ale starają się też podpowiadać im, jak powinny postępować w stosunku do innych. Niestety głos aniołków jest bardzo cichutki i dla ludzi ledwie słyszalny. Czasami jakieś dziecko go wcale nie usłyszy a jeżeli usłyszy lecz nie posłucha i później powie o tym rodzicom, to oni mówią, że był to bardzo ważny głos i należało go posłuchać. Rodzice wprawdzie też nie wiedzą, że to aniołki podpowiadają, jak należy postępować, ale nauczyli się już, że istnieje taki bardzo ważny wewnętrzny głos i nazwali go „sumieniem”. Dorośli często mówią swoim dzieciom, że jeżeli ktoś postępuje zgodnie ze swoim sumieniem, to postępuje dobrze, bo sumienie nigdy się nie myli. Czasem, gdy dziecko posłucha swojego „sumienia” i postąpi słusznie, to rodzice mówią, że czuwał nad nim Anioł Stróż.


REKLAMA ANIELSKA


 Reklama  Anielska

Archanioł Rafał wyjrzał przez okno swego gabinetu. Po niebieskiej łące biegały dzieci - setki, tysiące dzieci. Były szczęśliwe. Śmiały się radośnie i dokazywały, mimo, że wiele z nich, w swym ziemskim życiu bardzo cierpiało.
- Jakie one są piękne - powiedział na głos archanioł. - Dlaczego wszyscy ludzie na świecie nie mogą tacy być? Jak te dzieci: czyści i niewinni...
W tym momencie w gabinecie pojawił się Alesio, sekretarz archanioła Rafała, bardzo młody, niedoświadczony jeszcze anioł.
- Przyniosłem korespondencję - oznajmił wesoło.
- Świetnie. Teraz trzeba ją posegregować - odparł Rafał. - Te niebieskie karteczki, to prośby kierowane bezpośrednio do Pana Boga. Fioletowe są to modlitwy o wstawiennictwo świętych, a białe należy rozdać Aniołom Stróżom, bo to informacje dla nich. Zapamiętasz?
- Chyba tak - odparł niepewnie Alesio.
- Poza tym, są jeszcze trzy sprawy. Po pierwsze, powiedz świętemu Piotrowi, żeby przełożył porządki na nieco późniejszy termin, bo Polakom śnieg pada.
- Myślałem, że ludzie lubią śnieg - wtrącił Alesio.
- Ale nie w październiku. Po drugie, jeśli możesz, poproś do mnie świętego Franciszka.
- Jest chwilowo zajęty. Czuwa nad migracją dzikiego ptactwa do ciepłych krajów - oznajmił Alesio.
- W porządku. Ale jak skończy, to niech przyjdzie. Muszę z nim omówić pewną sprawę. I trzecia rzecz, najważniejsza ze wszystkich. Mam dla ciebie zadanie. Trzeba zareklamować Niebo.
- Zareklamować Niebo? - zdziwił się Alesio. Archanioł Rafał skinął głową.
- Do współczesnego człowieka dociera tylko reklama. Musimy się dostosowywać. Trzeba im o nas przypomnieć, bo zdaje się, że w tym zgiełku codziennego życia, stają się coraz bardziej zagubieni. Radziłbym ci zacząć w Polsce. Wszelkie zmiany... Zmiany na lepsze, rozpoczynają się zawsze od tego kraju. 
- Co mam zrobić? - zapytał przerażony Alesio.
- Pozostawiam ci całkowitą swobodę działania - uśmiechnął się Rafał. Alesio jeszcze przez kilka chwil patrzył na niego z niedowierzaniem, lecz w końcu, pełen zapału do pracy, wyfrunął przez okno. Nie zamierzał tracić czasu.
Tamtego wieczora, nad Wolą Hutniczą, niewielką miejscowością na południu Polski, pojawiło się coś, co w ogólnym zarysie przypominało ogromny neon. Wielki, świecący napis głosił: "Zapraszamy do Nieba" i pod spodem, nieco mniejszymi literami: "Pamiętaj, by zatroszczyć się o swoje zbawienie. Już dziś rozpocznij drogę do wiecznego szczęścia". Całości dopełniał przepiękny wizerunek anioła, będący dziełem samego Alesia. Młody anioł był z siebie niezmiernie dumny i siedząc na pierzastej chmurze, obserwował efekty swego działania.
- Skąd to się wzięło? - zastanawiała się pani Milewska, która wyszła na wieczorny spacer z psem.
- Jacyś fanatycy religijni, ot co - odparł zgryźliwie jej sąsiad, pan Kocik. Pani Milewska wzruszyła ramionami.
- To całkiem ładne - stwierdziła. - Podoba mi się ten anioł.
Tym czasem do Woli Hutniczej przybyły tłumy dziennikarzy. W mediach rozpętała się burza. Naprędce zorganizowano konferencję prasową, lecz nieszczęsny prezydent miasta nie potrafił powiedzieć nic poza: "Nic nie wiedziałem o tej inwestycji. Wszelkie pytania proszę kierować do władz kościelnych".
Rządni sensacji dziennikarze, udali się więc do kurii. Okazało się jednak, że Kościół, podobnie jak prezydent, nie ma z tym nic wspólnego.
- Jestem naprawdę zaskoczony. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego - powiedział ksiądz biskup, bezskutecznie starając się uniknąć wzroku wycelowanych w niego kamer.
- Z samego rana, ekipa naukowców wzbije się w powietrze, aby zbadać naturę tego dziwnego zjawiska - oświadczył korpulentny mężczyzna w kapeluszu z szerokim rondem. Wśród zgromadzonych krążyły pogłoski, że jest to przedstawiciel Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Tak, tak. Trzeba to zbadać - powtarzali ludzie.
- Ciekawe jakiej technologii użyto do stworzenia tej reklamy - zastanawiał się głośno młody, wyglądający na studenta chłopak. Kilka osób skinęło głowami. Tej nocy, żaden z mieszkańców Woli Hutniczej nie zmrużył oka.
- Kampania reklamowa odnosi pełny sukces! - zawołał uradowany Alesio, na widok archanioła Rafała. - Jesteśmy dosłownie wszędzie, w telewizji, w radiu, w prasie! Na całym świecie się o tym mówi!
- Już nie - odrzekł ponuro Rafał.
- Jak to? - zdziwił się Alesio.
- Konkurencja wycięła nam niezły numer. Z resztą spójrz sam. Oto, co umieścili nad Warszawą. - Zakreślił ręką prostokąt i w powietrzu zawisł ogromny ekran, na którym pojawiły się różnobarwne ikony. Kilkakrotnie postukał palcem w jedną z nich, ale nic się nie wydarzyło.
- Ten Windows Heaven nigdy nie działa jak należy - mruknął pod nosem. - O wiele lepsza była poprzednia wersja. 
Po kilku kolejnych próbach, na ekranie pojawiło się w końcu pochmurne niebo. Alesio przyjrzał mu się uważnie i od razu poznał, że między chmurami znajduje się coś, czego tam być nie powinno.
- Co tak świeci? - zapytał w końcu.
- Właśnie to chciałem ci pokazać - odparł archanioł i zrobił zbliżenie. Na ekranie pojawiły się wielkie litery, układające się w słowa: "zapraszamy do Piekła!"
Litery mrugały, a ich kolor zmieniał się co chwilę. Pod spodem, na wzór reklamy anielskiej, umieszczono nieco mniejszy napis: "Z nami nie będziecie się nudzić! Gwarantujemy piękne dziewczyny, przystojnych facetów i wyśmienitą zabawę. Będzie gorąco!"
Umieszczony na samym dole mały, sympatyczny diabełek, z rogami, ogonem i widłami, uśmiechał się przyjaźnie i średnio pięć razy na minutę zmieniał kolor.
- No to pięknie - westchnął Alesio. - Ich reklama jest ładniejsza... Bardziej efektowna. Trzeba coś z tym zrobić. Nie możemy tego tak zostawić. - Rafał pokręcił głową i uśmiechnął się dobrodusznie.
- Ludzie mają wolną wolę. Tylko od nich zależy, co wybiorą. My przedstawiliśmy im swoją "ofertę", a konkurencja nie śpi. Nigdy. Tak jest wszędzie. Nawet u nas.
- Idziemy z duchem czasu - mruknął Alesio.
- Tak. Nie liczy się forma. Złu zawsze chodzi o to samo. Wybór należy jednak pozostawić człowiekowi.
Tym czasem na Ziemi...
- Co to jest to Piekło? - pyta pewna dziewczyna swego o rok starszego chłopaka. - Mają całkiem fajną reklamę. Jeszcze takiej nie widziałam.
- Nie wiem co to jest. Pewnie jakiś klub się tak nazywa. Jak obczaję gdzie to jest, to pójdziemy - odparł, przypatrując się czerwonemu diabełkowi, który mrugnął do niego zachęcająco.








niedziela, 15 kwietnia 2018

LUDZIE I ANIOŁOWIE

                        LUDZIE  I  ANIOŁOWIE

  Ludzie zostali stworzeni jako Boże i doskonałe istoty, lecz w czasie swojej ziemskiej wędrówki zapominają o tym. 
Anioły są tylko kochającymi wysłannikami stwórcy przypominającymi nam kim jesteśmy, wskazującymi i pomagającymi w naszej drodze w odkrywaniu naszej bożej istoty, są światłem, które emanuje pokój, miłość i harmonię. 
Bóg stworzył Anioły z tęczy radości, szczęścia i wiary w nas samych. 
Każdy doświadczył w swoim życiu obecności Aniołów, w postaci wewnętrznego głosu, uszczypnięcia w policzek lub głaskania po głowie. 
Czasem można poczuć ciepło wokół swoich ramion, ciepło bijące od stóp do głów lub miłość i światło, które nas nagle otacza. 
Możemy również usłyszeć głos Anioła w postaci słów, śpiewu ptaków lub szumu wiatru, niektórzy słyszą bicie dzwonów. 
Anioły mówią do nas na tysiące różnych sposobów, często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że właśnie nasz Anioł usiłuje nam coś powiedzieć.






 

środa, 24 stycznia 2018

MAŁY ANIOŁEK

MAŁY ANIOŁEK



Pewnego dnia zawitał na ziemię mały Anioł, taki zwykły, nie był piękny specjalnie niczym się nie wyróżniał. Przybył, rozejrzał się i postanowił pozostać. 
Okolica była piękna, w oddali widział góry i blisko miał wodę, którą tak lubił. Było tak pięknie pomyślał ten mały Aniołek.
– pozostanę tu – powiedział sobie na głos.
I tak też zrobił.
Zaczął zwiedzać okolicę, czasem pięknie było a czasem tak nijako. Czasem go witano pięknie, czasem przeganiano. 
Jakby nie wierzono, że to jest Aniołek taki zwykły. Zmartwił się trochę nasz mały bohater – ale cóż – pomyślał widocznie jestem taki sobie zwykły nic nie warty Anioł. 
Zmartwiony spacerował sobie i rozmyślał, co by tu dobrego zrobić, może komuś pomóc. Słonko pieściło gorącymi promieniami jego twarzyczkę, jak miło- pomyślał – jak miło czuć twoją obecność, tak mi dobrze. I pospacerował dalej szybkim krokiem, bo to słonko dodało mu energii. 
To słonko, jego słońce jego energia od Pana. Zresztą zawsze lubił słoneczne dni, gdy padał deszcz lub był taki szarobury dzień, on był smutny. 
Często chciał pomagać, i robił to choć ludzie gadali, że jest taki ktoś. 
A i jestem – pomyślał – ale czy to źle, pewno nie..ale to chyba było zbyt dużo, na tę małą anielską główkę. Zbyt dużo do kombinowania, a on nie lubił kombinacji. 
Lubił proste sprawy, po prostu jestem, tu z Wami żyje, nie zawadzam przecież, a jak trzeba to pomogę – tak myślał bo tak go nauczono. I był wśród ludzi.
Długo był. Nie wszyscy go zauważali, ale nie przejmował się tym. 
Zawsze miał uśmiechniętą buźkę nasz mały Aniołek. Czasem było mu trudno wśród ludzi. Miał chwile zwątpienia, ale pozostał z nimi. Był dobry choć niektórzy co uważali, że dobro to zło a zło to dobro, narzekali na niego. Utrudniali mu to życie na ziemi jak tylko mogli. Ale Aniołek był silny, nigdy się nie poddawał, ale też nigdy, nie walczył zaciekle o swoje. Robił tak jak trzeba, jak powinno się postępować. Nigdy nie był złośliwy, ani zły. Choć ludzie często go palcami wytykali, miał też przyjaciół. Przyjaciółmi Aniołka byli ludzie, którzy go poznali i nie słuchali już plotek na jego temat. I tak nasz mały Aniołek, wśród ludzi bywał. 
I choć czasem wieczorem miał chwile zwątpienia, to w dzień zawsze był tym samym Aniołkiem. 
Gdy pomagał nie obnosił się z tym, nie oczekiwał pochwał, bo skromny był ten nasz mały Aniołek, zbyt skromny może czasem..Aniołek miał różne przygody na tej ziemi. Czasem miłe, gdy ludzie go poznawali witali, czasem chwalili i te złe..Tych złych było dużo.
Ale jedna szczególnie raniła Aniołka. Było takie miejsce gdzie przychodził..zawsze. Przychodził, a ludzie go wyrzucali. Przychodził znów i znów go wyrzucali. I tak bez końca. Ale choć zawsze wyrzucony, nie poddawał się. Nie robię przecież nic złego – myślał. 
Znowu poszedł i znowu go wyrzucili ludzie. Spuścił więc swoją małą główkę, po policzku pociekła kryształowa łezka…I odszedł. Jakby zniknął.
Tak się zdawało, ale Aniołek był.
Tamci źli ludzie się o tym przekonali. Kiedy nadszedł już ich koniec,
przebyli długą drogę i poszli do niebieskich bram, bo im wybaczono wtedy się przekonali.
Brama była piękna, niesamowita. 
Taka inna. Pewno tu sami dobrzy ludzie mieszkają – pomyśleli ci właśnie źli. 
A pod tą wielką bramą stał ..nasz mały Aniołek. 
Zdziwili się bardzo, a nawet przelękli. 
Ale Aniołek ludzi nie przegonił ,jak to oni go przeganiali, a z proszącym gestem i pięknym uśmiechem na swojej buzi i zaprosił do środka.


W RĘKACH ANIOŁA

W RĘKACH ANIOŁA
 Prawdziwą swą wartość ujrzysz nie w lustrze, ale w darze z siebie – w tym, co wspaniałomyślnie oddasz komuś, kto dać ci nic nie może.
W pewnej baśni, do wrót chałupy chorego i opuszczonego starca, zapukała dziewczynka – sierota. Kiedy dał jej coś zjeść i jakieś odzienie, mała z miotłą i ścierką zabrała się za porządki. Za parę godzin w chałupie było czysto jak nigdy dotąd. A kiedy chciała sobie pójść dalej, starzec poprosił ją, by została. Tak się stało i dość szybko pokochał ją jak córkę. Trudno powiedzieć, czy była ładna, bo zawsze jakoś zakrzątania i zatroskana, a twarz często zasłaniały jej bujne i długie włosy w kolorze słońca. Dlatego nazwano ją Słonecznicą, bo i miała w sobie to ciepło, blask, radość wobec każdego. A potrzebujących tego potrafiła odszukać w całej okolicy i udzielić z siebie czegoś, co przynosiło ulgę czy pociechę. Dziewczyna wyrosła już ponad słoneczniki w ogrodzie, gdy nawiedził tamtą krainę głód. Mimo, że mieli trochę zapasów, to szybko je rozdała bardziej potrzebującym. Wkrótce nie mieli już nic. Słonecznica siedziała więc u stóp swojego przybranego ojca i śpiewała mu, by zapomniał o niedoli. Wtedy ktoś zastukał do drzwi i stanął w nich starzec tak obdarty słaniający się na nogach, że biedniejszego nie było chyba od początku świata. – „Nie mamy nic, czym cię możemy wspomóc czy ugościć.” – powiedziała Słonecznica. – „Ja proszę tylko o jakąś koszulinę na grzbiet” – powiedział gość. – „Ale na Boga, nie mam nic takiego” – odrzekła ona. A on: „Masz, dziewczyno. – Masz te piękne złote włosy. Daj mi je, to utkam sobie koszulę.” Zapłakała Słonecznica nad swoim skarbem, lecz sięgnęła po nożyce i oddała włosy biedakowi. A ten podszedł do warsztatu tkackiego i zaczął te włosy rozplatać, splatać i tkać… Powstająca tkanina była tak złocista, że patrzeć na nią trudno było. Biedak zarzucił ją w końcu na ramiona, podziękował i ruszył przed siebie. Słonecznica z ojcem stali w progu i nie mogli uwierzyć, jak tamten wyprostował się i szedł coraz bardziej majestatycznie. A owa złocista tkanina rosła na nim i powiewała, aż zaczęła unosić go w górę, zamieniając się w złocistą chmurę, a potem w niewyobrażalnie piękną gwiazdę. Oboje więc uklękli i pochylili głowy słysząc, jak ktoś ich błogosławi głosem i z gwiazdy Anioła.


Każdy z nas, mając coś w sobie czy u siebie – nie doceniając tego lub przeceniając – nie wie, kiedy przebrany Anioł przyjdzie go o to poprosić i z czym odejdzie. I czy to coś zostanie zmarnowane, bo zatrzymane, czy przemienione w wieczne złoto, bo oddane. Wszystko zależy od tego, do czego się przedtem przywykło…


niedziela, 14 stycznia 2018

ANIELSKIE LOVE STORY


Anielskie Love Story

Była ukochanym i słodkim aniołkiem Pana. Zawsze uśmiechnięta, promienna, pełna życia i rozśpiewana jak ptaki na wiosnę. Gdy się śmiała - razem z nią śmiało się całe niebo. Była ulubienicą wszystkich mieszkańców Raju, a szczególnie Serafinów, Cherubinów i Archaniołów... Bóg-Ojciec tak bardzo miłował jej radosne usposobienie, że nie było mowy, aby jej nie było przy nim każdego poranka, gdy wyprawiał słońce w drogę, aby opromieniało i ogrzewało ziemię i każdego wieczoru, gdy zapalał gwiazdy na firmamencie nieba. Bowiem miłował ją jak córkę, a i ona kochała Go ponad wszystko trwając w błogiej radości istnienia. Przepraszam, zapomniałam o jednym - nie zdradziłam wam jeszcze jej imienia. A więc na imię jej było Filirosalina. Tak oto w paru słowach mogę wam opisać bohaterkę historii opowiedzianej mi do ucha przez wiatr pewnego pięknego wieczora...
To co się wydarzyło, miało miejsce podczas jednego ze wschodów słońca...Nic nie zapowiadało, ze będzie to poranek całkiem inny od pozostałych, i że będzie nowym początkiem... A więc tego wyjątkowego świtu, Bóg-Ojciec, tak jak to czynił codziennie, stojąc na tarasie wszechświata wysyłał słońce na ziemię, a Filirosalina pełnymi garściami radośnie rzucała w przestworza złote ziarna dobra, pokoju i miłości pobłogosławione przez Stwórcę i zaczerpnięte z koszyka złotowłosej Jutrzenki. Jednak wyjątkowo tego poranka, bardziej, niż zwykle wychyliła się z balkonu, gdy niespodziewanie wzrok jej napotkał intensywnie utkwione w niebo głębokie spojrzenie pięknych, niebieskich oczu młodego mężczyzny... (Pragnę tu jednak nadmienić, że być może oczy młodzieńca wcale nie były niebieskie, tylko w tym momencie spojrzenie jego oczu było tak czyste i przejrzyste, że w jego źrenicach odbijał się kolor nieba nadając im niepowtarzalny błękitny blask...) Filirosalina zamarła w pół geście... Ich oczy na moment spoiły się w przepastnej przestrzeni budzącego się światła... Mężczyzna nie był świadomy tego, co się wydarzyło, jednak poruszony i dotknięty urzekającym, choć fizycznie niewidzialnym spojrzeniem anioła, w jego sercu obudziło się prawdziwe pragnienie Nieba. Złoty brzask otulił swoim światłem jego postać od stóp do głowy. Wtedy to Filirosalina zanurzyła jeszcze raz i jeszcze raz swoją dłoń w niezwykłym koszu Jutrzenki i srebrzyście się śmiejąc, raz po raz rozrzucała w kierunku młodzieńca drogocenne granulki... Serce jej zalane falą nieznanego dotąd uczucia ciepła i niewysłowionej radości, zabiło mocniej i dźwięczniej niż kiedykolwiek.. W miejscu, gdzie spadały ziarenka, wyrastały natychmiast cudownie pachnące fiołki i przepiękne różane krzewy, W jednej chwili, ziemia, na której znajdował się młodzieniec, zamieniła się w przepiękny ogród...
W swojej czarująco-figlarnej beztrosce, Filirosalina nagle poczuła coś, czego nie potrafiła nazwać ani określić, coś takiego, co jednak sprawiło, ze od tego momentu, nasz słodki Aniołek nie potrafił sobie naleźć miejsca w niebie i z niecierpliwością oczekiwał każdego kolejnego poranka, z nadzieją na ponowne spotkanie tajemniczego młodzieńca. Niestety już nigdy więcej Filirosalina go nie ujrzała. Od tego czasu posmutniała, stała się zamyślona i melancholijna. Nikt nie wiedział co się stało, wszyscy zadawali sobie pytanie, co się takiego wydarzyło. A ona chodziła z ogromną tęsknotą ukrytą na dnie swojego serca. Ojciec-Bóg z zatroskaniem przyglądał się swojej ulubienicy, On wiedział więcej ...On widział więcej... czekał...
Aż pewnego poranka, gdy słońce wyruszyło w swoją codzienną wędrówkę, Filirosalina podeszła do Boga-Ojca, usiadła u Jego stóp, przytuliła się do Jego ojcowskich kolan, objęła je swoimi ramionami i w zakłopotaniu niespokojnie zamachała skrzydłami (zawsze, gdy niespokojnie machała skrzydłami świadczyło o powadze sprawy), po czym spojrzała prosto w Jego kochające oczy swoimi pięknymi bursztynowo - anielskimi oczami, z których jak groch popłynęły strumienie łez... Siedzieli tak przez chwilę w milczeniu, tylko na siebie patrząc...
Po chwili Bóg-Ojciec zapytał:
- ...Filirosalino...????
- Tak, mój kochany Ojcze... Pragnę tego bardziej, niż sama chciałabym pragnąć... - Ale czy wiesz, że jeśli zejdziesz na ziemię, on może Cię nigdy nie rozpoznać, możesz go też nigdy nie spotkać?
- Wiem, Ojcze...wszystko przemyślałam...
- Jeśli się zdecydujesz... no cóż, nieśmiertelną dusze już masz... otrzymasz wiec jeszcze ode Mnie ciało, które w pełni pozwoli tobie stać się człowiekiem. Ale musisz wiedzieć, ze może ono wielu wprowadzić w błąd i być przyczyną twojego cierpienia... Na ziemi będzie na ciebie czekać dużo różnorakich zasadzek i niebezpieczeństw... Choroby, niesprawiedliwość, zło, nieprawość i zawiść innych ludzi, nieuzasadnione oskarżenia, posądzenia, cierpienia... I wreszcie twoja własna grzeszność i słabość... wszystko to stanie się twoim udziałem. Jeśli nie będziesz ostrożna, będziesz o wiele bardziej cierpiała, ale jeśli będziesz zbyt ostrożna - nigdy możesz nie doświadczyć piękna i uniesienia, jakie daje życie na ziemi ...Nie będziesz pamiętała, że wcześniej byłaś aniołem. Czasem sama będziesz się zachowywała tak, jakbyś nie miała nic wspólnego z niebem i świadomie, albo i nieświadomie, będziesz powodem cierpień oraz łez innych ludzi. Pozwolę ci jednak zatrzymać swoje anielskie spojrzenie i jasny uśmiech. Jeśli ktoś będzie szukał anioła, będzie mógł go w tobie rozpoznać, ale tylko wtedy, gdy będzie na ciebie patrzył sercem, gdy będzie szukał tego, co jest niewidoczne dla oczu... i pod warunkiem, ze sam zachowa czyste spojrzenie serca...Również twój Ukochany, Filirosalino, rozpozna Cię tylko wtedy, jeśli sam tego będzie chciał, i jeśli będzie na ciebie spoglądał oczami serca ...Może się jednak zdarzyć i tak, że nigdy go na ziemi nie spotkasz, a wtedy ( i tu z oka Boga-Ojca spłynęła łza) do końca swoich ziemskich dni będziesz się tułać, tęsknić, płakać, wypatrywać i czekać na coś, co nigdy nie przyjdzie... Przeminie twoja młodość i twoja uroda, a twoje gładkie serce pokryją blizny zranień. Czy jesteś gotowa zapłacić taką cenę i narazić się na taką niepewność? Czy jesteś na to gotowa???
- Tak, Ojcze, jestem gotowa, bo czuję, że inaczej nie mogę...
- A wiec dobrze, wiesz przecież, ze moim największym darem, jaki mogę ci w tym momencie ofiarować, jest wolność, moja ukochana Filirosalino i chociaż serce moje pęka z bólu, pozwolę Ci opuścić Niebo i zejść na ziemię ...Pamiętaj jednak, ze zawsze będę przy Tobie... w Moim Synu...w białej Hostii... Przyjmując Go do swojego serca znajdziesz siłę do przezwyciężania wszelkich trudności i miłość, która pozwoli Ci wznosić się i powracać do Nieba... Moją Miłość i Mnie Samego! Pamiętaj, Ja, Bóg - twój Ojciec, zawsze jestem z Tobą!
I wyruszyła w drogę Filirosalina... Niebo płakało deszczem, słońce opromieniało jej ścieżkę... a ona zstępowała na ziemię krocząc po wielobarwnym moście, zwanym tęczą...
Wyrzekła się swoich anielskich skrzydeł, złotej aureoli i słodkiej beztroski. W zamian przybrała ludzkie ciało, które zostało jej ofiarowane i przyjęła wszystko to, co się z tym łączyło... Szła pełna wiary i nadziei na spotkanie swojego Ukochanego, radośnie nucąc sobie jedną z pieśni niebiańskich...
Na ziemię przyszła jako nowonarodzone dziecko. Nie pamiętała, ze wcześniej była aniołem. Jednak w swoim sercu nieustannie nosiła podzieloną tęsknotę za niebem i za ukochanym... Gdy dorosła, wokół siebie znajdowała zawsze wielu mężczyzn, ale ona szukała i wypatrywała tylko tego jednego, jedynego. Parę razy wydawało jej się, że go odnalazła ale za każdym razem okazywało się to ogromna pomyłką... Szukała Umiłowanego swojej duszy ale na próżno...Szukała oczu, które odbijają w sobie kolor nieba... Mając nadzieję, że zostanie rozpoznana i ze sama rozpozna, zaglądała więc w oczy przechodniom, otwierała swoje serce... bez rezultatu.... Tych, których spotykała albo nie interesowało jej serce i to, czego tak naprawdę pragnęła albo ich źrenice nie skrywały w sobie tego niepowtarzalnego błękitnego blasku...
Pomimo usilnych prób i wysiłków Filirosalina nie potrafiła do końca przystosować się do życia na ziemi, chociaż momentami wydawało się jej ono naprawdę piękne, kolorowe i pełne nieopisanych uniesień. Tęskniła za swoja niebieską Ojczyzną, za ukochanym Ojcem, śpiewem Serafinów, modlitwą uwielbienia Archaniołów, i za słodkim szaleństwem w rajskim ogrodzie Stwórcy w towarzystwie zaprzyjaźnionych Aniołów...Dużo czasu spędzała na modlitwie - sam na sam z białą Hostią pozwalało jej powracać choć na chwilkę na Wyżyny Nieba, wzmacniać się, podnosić, przebaczać sobie i innym oraz... nie tracić nadziei...Smucił się Ojciec, gdy spoglądał na płacząca Filirosalinę, smuciło się Niebo. Dlatego postanowił jej pomóc. Na jej drodze, postawił Przyjaciół - innych ziemskich Aniołów, którzy pomagali jej w tej wędrówce, wspierali swoją obecnością i podtrzymywali, gdy upadała. W zamian za to, ona starała się im odwdzięczać, tak jak tylko potrafiła najlepiej. Mijał czas, mijały lata, wszystko przemijało.... tylko serce Filirosaliny, chociaż naznaczone niezliczona ilością blizn, śpiewało równie pięknie jak przed laty, a może nawet i piękniej...Czasami czuła się tak, jakby jej Ukochany znajdował się tuż, tuż... o krok od niej... ale tłumaczyła sobie, że to tylko złudzenie, bo przecież nigdy już go więcej nie zobaczyła... Aż pewnej nocy, a była to, uwierzcie mi, wyjątkowo jasna i piękna noc, Filirosalina, wolna od swego ziemskiego ciała, pod czujnym okiem stęsknionego Boga-Ojca, radośnie i lekko wybiegła na drogę usłaną gwiazdami, tam gdzie już od lat czekał na nią jej Ukochany ...
Zapytacie zapewne - jak to? A tak to! Odpowiem wam. Bowiem młodzieniec pod wpływem ukrytego spojrzenia anielskiej Filirosaliny i odurzony wonią rozkwitających róż i fiołków, doświadczył tak ogromnej tęsknoty za Niebem, że aby ją zaspokoić postanowił dotrzeć tam jak najszybciej... Takim to sposobem minęli się w swojej wędrówce i w poszukiwaniu siebie.... Teraz oboje znajdują się blisko swego Stwórcy.
Gdy o późnym zmierzchu spojrzysz w niebo i otworzysz oczy swojego serca, na pewno zobaczysz dwie najjaśniej tańczące w przestworzach gwiazdy... Jeśli wsłuchasz się w ciszę letniej nocy, usłyszysz srebrzysty śmiech szczęśliwej Filirosaliny i jej Ukochanego oraz uderzenie dwóch serc bijące jednym rytmem w Sercu Stwórcy Wszechświata... w samym Sercu Miłości... A gdy jakiegoś dnia na niebie zobaczysz wstęgę wielobarwnej tęczy, pamiętaj, że wtedy kolejny zakochany Anioł zstępuje na ziemię podążając śladami swojej tęsknoty...