poniedziałek, 16 kwietnia 2018

REKLAMA ANIELSKA


 Reklama  Anielska

Archanioł Rafał wyjrzał przez okno swego gabinetu. Po niebieskiej łące biegały dzieci - setki, tysiące dzieci. Były szczęśliwe. Śmiały się radośnie i dokazywały, mimo, że wiele z nich, w swym ziemskim życiu bardzo cierpiało.
- Jakie one są piękne - powiedział na głos archanioł. - Dlaczego wszyscy ludzie na świecie nie mogą tacy być? Jak te dzieci: czyści i niewinni...
W tym momencie w gabinecie pojawił się Alesio, sekretarz archanioła Rafała, bardzo młody, niedoświadczony jeszcze anioł.
- Przyniosłem korespondencję - oznajmił wesoło.
- Świetnie. Teraz trzeba ją posegregować - odparł Rafał. - Te niebieskie karteczki, to prośby kierowane bezpośrednio do Pana Boga. Fioletowe są to modlitwy o wstawiennictwo świętych, a białe należy rozdać Aniołom Stróżom, bo to informacje dla nich. Zapamiętasz?
- Chyba tak - odparł niepewnie Alesio.
- Poza tym, są jeszcze trzy sprawy. Po pierwsze, powiedz świętemu Piotrowi, żeby przełożył porządki na nieco późniejszy termin, bo Polakom śnieg pada.
- Myślałem, że ludzie lubią śnieg - wtrącił Alesio.
- Ale nie w październiku. Po drugie, jeśli możesz, poproś do mnie świętego Franciszka.
- Jest chwilowo zajęty. Czuwa nad migracją dzikiego ptactwa do ciepłych krajów - oznajmił Alesio.
- W porządku. Ale jak skończy, to niech przyjdzie. Muszę z nim omówić pewną sprawę. I trzecia rzecz, najważniejsza ze wszystkich. Mam dla ciebie zadanie. Trzeba zareklamować Niebo.
- Zareklamować Niebo? - zdziwił się Alesio. Archanioł Rafał skinął głową.
- Do współczesnego człowieka dociera tylko reklama. Musimy się dostosowywać. Trzeba im o nas przypomnieć, bo zdaje się, że w tym zgiełku codziennego życia, stają się coraz bardziej zagubieni. Radziłbym ci zacząć w Polsce. Wszelkie zmiany... Zmiany na lepsze, rozpoczynają się zawsze od tego kraju. 
- Co mam zrobić? - zapytał przerażony Alesio.
- Pozostawiam ci całkowitą swobodę działania - uśmiechnął się Rafał. Alesio jeszcze przez kilka chwil patrzył na niego z niedowierzaniem, lecz w końcu, pełen zapału do pracy, wyfrunął przez okno. Nie zamierzał tracić czasu.
Tamtego wieczora, nad Wolą Hutniczą, niewielką miejscowością na południu Polski, pojawiło się coś, co w ogólnym zarysie przypominało ogromny neon. Wielki, świecący napis głosił: "Zapraszamy do Nieba" i pod spodem, nieco mniejszymi literami: "Pamiętaj, by zatroszczyć się o swoje zbawienie. Już dziś rozpocznij drogę do wiecznego szczęścia". Całości dopełniał przepiękny wizerunek anioła, będący dziełem samego Alesia. Młody anioł był z siebie niezmiernie dumny i siedząc na pierzastej chmurze, obserwował efekty swego działania.
- Skąd to się wzięło? - zastanawiała się pani Milewska, która wyszła na wieczorny spacer z psem.
- Jacyś fanatycy religijni, ot co - odparł zgryźliwie jej sąsiad, pan Kocik. Pani Milewska wzruszyła ramionami.
- To całkiem ładne - stwierdziła. - Podoba mi się ten anioł.
Tym czasem do Woli Hutniczej przybyły tłumy dziennikarzy. W mediach rozpętała się burza. Naprędce zorganizowano konferencję prasową, lecz nieszczęsny prezydent miasta nie potrafił powiedzieć nic poza: "Nic nie wiedziałem o tej inwestycji. Wszelkie pytania proszę kierować do władz kościelnych".
Rządni sensacji dziennikarze, udali się więc do kurii. Okazało się jednak, że Kościół, podobnie jak prezydent, nie ma z tym nic wspólnego.
- Jestem naprawdę zaskoczony. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego - powiedział ksiądz biskup, bezskutecznie starając się uniknąć wzroku wycelowanych w niego kamer.
- Z samego rana, ekipa naukowców wzbije się w powietrze, aby zbadać naturę tego dziwnego zjawiska - oświadczył korpulentny mężczyzna w kapeluszu z szerokim rondem. Wśród zgromadzonych krążyły pogłoski, że jest to przedstawiciel Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Tak, tak. Trzeba to zbadać - powtarzali ludzie.
- Ciekawe jakiej technologii użyto do stworzenia tej reklamy - zastanawiał się głośno młody, wyglądający na studenta chłopak. Kilka osób skinęło głowami. Tej nocy, żaden z mieszkańców Woli Hutniczej nie zmrużył oka.
- Kampania reklamowa odnosi pełny sukces! - zawołał uradowany Alesio, na widok archanioła Rafała. - Jesteśmy dosłownie wszędzie, w telewizji, w radiu, w prasie! Na całym świecie się o tym mówi!
- Już nie - odrzekł ponuro Rafał.
- Jak to? - zdziwił się Alesio.
- Konkurencja wycięła nam niezły numer. Z resztą spójrz sam. Oto, co umieścili nad Warszawą. - Zakreślił ręką prostokąt i w powietrzu zawisł ogromny ekran, na którym pojawiły się różnobarwne ikony. Kilkakrotnie postukał palcem w jedną z nich, ale nic się nie wydarzyło.
- Ten Windows Heaven nigdy nie działa jak należy - mruknął pod nosem. - O wiele lepsza była poprzednia wersja. 
Po kilku kolejnych próbach, na ekranie pojawiło się w końcu pochmurne niebo. Alesio przyjrzał mu się uważnie i od razu poznał, że między chmurami znajduje się coś, czego tam być nie powinno.
- Co tak świeci? - zapytał w końcu.
- Właśnie to chciałem ci pokazać - odparł archanioł i zrobił zbliżenie. Na ekranie pojawiły się wielkie litery, układające się w słowa: "zapraszamy do Piekła!"
Litery mrugały, a ich kolor zmieniał się co chwilę. Pod spodem, na wzór reklamy anielskiej, umieszczono nieco mniejszy napis: "Z nami nie będziecie się nudzić! Gwarantujemy piękne dziewczyny, przystojnych facetów i wyśmienitą zabawę. Będzie gorąco!"
Umieszczony na samym dole mały, sympatyczny diabełek, z rogami, ogonem i widłami, uśmiechał się przyjaźnie i średnio pięć razy na minutę zmieniał kolor.
- No to pięknie - westchnął Alesio. - Ich reklama jest ładniejsza... Bardziej efektowna. Trzeba coś z tym zrobić. Nie możemy tego tak zostawić. - Rafał pokręcił głową i uśmiechnął się dobrodusznie.
- Ludzie mają wolną wolę. Tylko od nich zależy, co wybiorą. My przedstawiliśmy im swoją "ofertę", a konkurencja nie śpi. Nigdy. Tak jest wszędzie. Nawet u nas.
- Idziemy z duchem czasu - mruknął Alesio.
- Tak. Nie liczy się forma. Złu zawsze chodzi o to samo. Wybór należy jednak pozostawić człowiekowi.
Tym czasem na Ziemi...
- Co to jest to Piekło? - pyta pewna dziewczyna swego o rok starszego chłopaka. - Mają całkiem fajną reklamę. Jeszcze takiej nie widziałam.
- Nie wiem co to jest. Pewnie jakiś klub się tak nazywa. Jak obczaję gdzie to jest, to pójdziemy - odparł, przypatrując się czerwonemu diabełkowi, który mrugnął do niego zachęcająco.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz