TRZY ANIOŁY
-
Lubiłem święta - powiedział pierwszy Anioł
- były jasne i rodzinne. Pamiętam był stół, a na nim pyszności.
Było wielkie drzewo z dziwnymi ozdobami. Był śmieszny czerwony
człowiek z figlarną brodą, aż do ziemi. Stary
pewnie więc i mądry i
dobry
kochany dziadzio i zawsze dostawałem maleńką rzecz i całe morze
czułości. Było wtedy tak ciepło.-
-
Mnie
nigdy nie było ciepło w święta.- powiedział drugi Anioł.-
Jedyne co mnie kiedykolwiek ogrzewało to słońce, jedyna jasność
i ciepło jakie znam pochodzą od niego lub od podpalonego kubła
śmieci w śnieżną zimę. Wtedy
chyba są właśnie święta? Widziałem uśmiechy ludzi, światełka
w oknach, ale nigdy tego nie rozumiałem.- Święta? -mówisz Aniele?
- tak chyba wtedy
były,
ale nie dla mnie, nie na bruku, nawet nie w najbardziej przytulnym
kartonie, rzuconym przez kochaną dłoń na gwiazdkę od niechcenia.-
Trzeci
Anioł
nie mówił nic. Tęsknie spojrzał na ziemię, dojrzał na niej to,
o czym mówiły dwa starsze Anioły.
Otulił się swoimi skrzydłami, tak jakby nigdy nie był tulony..
Jedna łza spłynęła po policzku małego Anioła.
-
Ciekawe jakby wyglądały moje święta? - wyszeptał cichutko
- gdybyś pozwoliła mi się mamo narodzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz